Przygotowania ślubne

Niesamowitym doznaniem w pracy fotografa jest to, że w teorii co weekend robimy to samo, a w praktyce za każdym razem przeżywamy z Wami zupełnie inną historię. Tym razem trafiliśmy na niesamowite przygotowania, przemyślane dodatki i łzy wzruszenia na błogosławieństwie. Otrzymaliśmy też niezliczone ilości serdeczności. Fajnie widzieć jest to, jak ktoś od początku do końca nam ufa – a wierzcie, że to widać 😊 Fajnie jest też mieć w życiu kumpla, który z uśmiechem i bez stresu z radością weźmie udział w tym wydarzeniu. Pozdrawiamy Świadka!

Profesjonaliści

Mieliśmy ostatnio kilka przemyśleń i rozmów zakończonych refleksją. Najczęściej po oddaniu Wam zdjęć w wiadomościach prywatnych i opiniach piszecie o tym, jak wiele dla Was znaczą i jak oddały Wasz niesamowity dzień nasze zdjęcia – częściej od tego, pojawia się jednak słowo profesjonaliści we wszystkich odmianach. I przyznamy, że coś w tym jest i opowiemy o tym na przykładzie przygotowań u Magdy. Wcześniej wspólnie z Wami ustalamy szczegóły i harmonogram dnia. Przeliczamy czas dojazdu, uwzględniamy zachód słońca, wysyłamy pytania kontrolne i inspiracyjne. Nasze Pary na pewno potwierdzą fakt, że adresy weryfikujemy na dwa sposoby, wykluczając przyjazd pod zły adres (a w branży usłyszeć można wiele anegdot o tym, że fotograf pomylił kościoły / pojechał kilkaset kilometrów do innej miejscowości nazywającej się tak samo itd.). Dzięki naszemu przygotowaniu i z Waszą pomocą, skutecznie eliminujemy takie problemy.

Historia radości i uśmiechu

Dojeżdżamy, szukamy domu po naszej lewej stronie, ale z niepokojem stwierdzamy, że go tam nie ma. Jest natomiast szybka decyzja – dzwonimy do Magdy, ale chwila, czy też to słyszysz? Odwracamy głowy w przeciwną stronę i oczom naszym ukazała się… grupa osób wesoło i rytmicznie machających nam w rytm muzyki. Dodamy tylko, że stojących na środku drogi. Parkujemy, dostajemy rozgrzeszenie i dowiadujemy się, że ten zakręt to pewnego rodzaju trójkąt bermudzki i wszyscy tu się gubią, a nawigacje to już zupełnie. Dobra passa zachowana, u Mariusza było na luzie i z uśmiechem, ale tu muzyka gra jakby głośniej 😉

Prawie perfekcyjny first look

Fotografując u Magdy dowiadujemy się, że z domu bardzo dobrze widać drogę, więc jadący Pan Młody będzie dobrze widoczny i faktycznie jest. Decydujemy się na organizację first look na podwórku. W tym momencie mamy dobre słoneczne warunki, gotowych Magdę i Mariusza. Warto dodać, że w tle jest droga, ale zdecydowanie nie należy do najczęściej użytkowanych. Do tej pory przyjechaliśmy nią my, zespół weselny, Pan Młody i goście weselni. Kamera, akcja – Pan Młody wychodzi, uśmiech coraz szerszy, Pan Młody coraz bliżej i nagle jak Filip z Konopi pojawił się wielki niebieski bus, który na domiar złego akurat w tym momencie postanowił zatrzymać się i zobaczyć co się dzieje. Całe szczęście, że byliśmy tego dnia w duecie i reagowaliśmy ekspresowo. Szybki bieg w bok z aparatem przy oku, aby nie tracić właśnie witającej się pierwszy raz Pary Młodej z kadru i sytuacja uratowana (tak walczyliśmy o dobrą pozycję do zdjęć, że sami ze sobą się zderzyliśmy, szukając kadru bez niebieskiego busa 😉 ).

Radosna Msza Święta

Jeśli mielibyśmy znaleźć jedno słowo, które mogłoby streścić ten dzień, to będzie to na pewno uśmiech. Nawet podczas Mszy Świętej uśmiechy widzieliśmy cały czas. W tym momencie nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, czy to Ksiądz miał zadatki na standupera, czy to całkowicie Wasza zasługa (dygresja – podczas ślubu i innych ważnych momentów tak mocno wyostrzamy zmysł wzroku, że inne są bardziej wyciszone i w większości przypadków nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, co było mówione z mównicy).

Trudne warunki na sali

Przez ostatnie lata zainwestowaliśmy duże kwoty i zasoby, aby opanować odpowiednią kreację światła na salach weselnych. Ostatecznie wypracowaliśmy naszą autorską metodę i to był dzień, w którym wszystkie nasze inwestycje się zwróciły. Bardzo trudne, zmienne, dominujące światło, z którym trzeba się było zmierzyć. A wiecie po czym poznać, że warunki świetlne są ciężkie? Po tym, że Pani Młoda też zwróciła na nie uwagę i zapytała nas, czy nam to nie przeszkadza. A my wiemy, że sobie poradzimy.

Uśmiech, uśmiech i jeszcze raz uśmiech

Od ilości uśmiechów i wszechobecnemu duchowi dobrej zabawy bolą nas już szczęki. Na każdej fotografii, czy to gości, rodziców, czy przede wszystkim Magdy i Mariusza, widać niesamowitą energię i radość. Mamy nadzieję, że w ten sposób idziecie także przez resztę życia.

Cześć, tu Sławomir

A gdy myślimy, że nic nas już nie zaskoczy, naszym oczom ukazuje się on – weselny pyton Sławomir. Goście, którzy zorganizowali to nagranie – musicie napisać nam w jaki sposób tego dokonaliście. Bo to, że był to strzał w dziesiątkę, na pewno widzieliście w reakcjach Magdy i Mariusza. Przy okazji ogromny szacunek dla Sławomira – myślimy, że dzięki takim prostym gestom zyskałeś tego dnia wielu wiernych fanów. Pozdrawiamy serdecznie!

Zobacz także:

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *