Opis do reportażu Pauliny i Adama chcemy rozpocząć od retrospekcji, zaczynając od naszego pierwszego spotkania, które odbyło się pół roku przed ślubem. Uwierzcie, są takie pary i takie spotkania, po których czujemy, że dzień ślubu i wesela będzie starannie zaplanowany. W dodatku w sposób, który bardzo nam odpowiada. Po rozmowie wiedzieliśmy, że myślimy bardzo podobnie, zwracamy uwagę na te same emocje, szczegóły, kadry, kolory i generalnie preferujemy podobny styl – nie pomyliliśmy się 🙂
Z estetyką i kolorami podczas tego dnia było jak z emocjami w filmach Hitchcocka, który mawiał: „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Wkraczając do mieszkania w Ostrołęce zobaczyliśmy biele, szarości, brązy oraz mądrze rozmieszczone mocniejsze akcenty i się zachwyciliśmy (dygresja: szare ściany bardzo ułatwiają nam pracę, a żeby zrozumieć dlaczego, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie – jak aparat mierzy światło? Aparat wszystkie pomiary sprowadza nie do bieli czy czerni, a do tego co jest pomiędzy, czyli szarości. Większość kadrów składa się z elementów ciemniejszych i jaśniejszych. Aparat przyjmuje, że razem fotografowane obiekty powinny być zatem szare i odbić 18% światła. Gdy fotografujemy białe zaproszenie ślubne na białym tle, aparat uzna, że światła jest za dużo i w efekcie przyciemni cały kadr. Analogicznie, gdy fotografujemy czarne buty ślubne na czarnym tle zdjęcie zostanie automatycznie rozjaśnione. Pojawiając się u Pauliny i Adama zastaliśmy zatem idealne warunki. Podobne zależności występują na sali – jak ognia unikajcie pomarańczowych sal, a wybierzcie proste białe, beżowe lub rustykalne drewniane ). Mieszkanie było idealnym tłem, ale też tylko tłem, ponieważ na pierwszy plan wysunęła się Panna Młoda w fantastycznej zwiewnej sukni (serio! uwielbiamy zwiewne, lekkie suknie), do której bardzo szybko dołączył Pan Młody ze stylowo dobranymi dodatkami. Po błogosławieństwie ruszyliśmy w dłuższą drogę do urokliwego drewnianego Kościoła Rzymskokatolickiego pw. Świętego Michała Archanioła w Brodowych Łąkach. W parafii ksiądz, który na wstępie zapowiedział, że Msza u Niego trwa zawsze 55 minut. I po 55 minutach (sprawdzone z zegarkiem w ręku w aparacie) przenieśliśmy się do sali oddalonej o 800 metrów, o dźwięcznie brzmiącej nazwie Sala „Patola” w Zawadach. Tam sprawy działy się jeszcze szybciej – porywający pierwszy taniec, duet DJ-ów nadający rytm całej imprezie, miniplener z Parą Młodą w czasie trwania świetlnej złotej godziny, drink bar, tańce, konkursy muzyczne, mnóstwo dobrej zabawy okraszonej oczepinami i pysznym tortem.
Warto dodać, że Paulina i Adam przeszli przez cały dzień z uśmiechami, niezwykle pewnym krokiem. Nie załamał się głos podczas przysięgi, nie ugięły nogi podczas pierwszego tańca. Życzymy Wam, abyście tak szli przez całe życie: razem, pewnie i z uśmiechem!
Kończąc dodamy jeszcze dwa zdania o historycznej parafii, w której mieliśmy przyjemność fotografować. Treść spisana ze ściany kościoła:
Wieś Brodowe Łąki należała do parafii Zaręby. W Brodowych Łąkach była kaplica filialna pw. św. Michała Archanioła. Powstała ona pod koniec XVII wieku. Pierwsza wzmianka o niej zachowała się z 1724 r. Nabożeństwa odprawiały się co trzecią niedzielę. Skoro powstała parafia w Baranowie (ok. 1780 r.) przyłączono kaplicę w Brodowych Łąkach do tejże parafii. W 1864r. Biskup W. Popiel erygował parafię w Brodowych Łąkach. Należały do niej wsie: Brodowe Łąki, Kopaczyska i Zawady. Później dołączono następujące wioski z parafii Baranowo: Błędowo, Guzowatka, Ostrówek, Wola Błędowska.
W 1912 roku dołączono trzy wioski z parafii Zaręby: Rawki, Służe, Wierzchowizna. W 1884 roku na miejsce starej kaplicy zbudowano z drewna nowy obszerny kościół w kształcie krzyża. Ponieważ ówczesne prawo państwowe zabraniało budowy kościołów, aby konsekwencje za wzniesienie budowli nie ponosiła osoba fizyczna lecz moralna w czasie budowy kościoła nie było w parafii księdza.
Podczas I Wojny światowej część kościoła została zniszczona. Remontem kościoła zajął się po wojnie ks. S. Płuciński.